niedziela, 3 lutego 2013

A Smuda dalej swoje

 Wiele już powstało przeróżnych artykułów na temat byłego selekcjonera reprezentacji Polski, Franciszka Smudy. Znaczna część z nich, miała charakter prześmiewczy i ironiczny. Mogło to się komuś znudzić, ale o tym człowieku nie da się pisać normalnie. W każdej swojej wypowiedzi Smuda wypowiada minimum jedno kompromitujące zdanie. Myślałem, że po odejściu kadry trochę da wszystkim spokój, nie będzie z siebie robił debila. Jak się okazuje, to były tylko moje czcze życzenia.


  W ostatnich tygodniach na ustach wszystkich znów był Artur Boruc. Długi okres czasu szukał klubu, nie grał, nie trenował. W końcu jednak podpisał kontrakt z Southampton i machina ruszyła. Boruc z meczu na mecz gra coraz pewniej, prezentuje się coraz lepiej. Ostatnio w meczu z Manchesterem United zamknął mordy wszystkim krytykującym go, dokonując cudu i broniąc strzał van Persiego z pierwszego metra.
 "Artur King" jest w świetnej formie, nikogo nie zdziwił więc fakt, że został powołany do kadry przez Waldemara Fornalika (dziwić mógł jedynie fakt, że powołany został kilka dni później niż wszyscy). Większość oczywiście pochwaliła ten pomysł, jednak znalazła się osoba, której powołanie Boruca było nie na rękę. Otóż obudził się sam Franciszek Smuda i w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego, powiedział takie oto słowa:
To nie mój biznes. Waldek Fornalik uznał, że jest mu potrzebny i jest to jego sprawa. Ja bym go nie powołał. Zdania nie zmieniam. W mojej kadrze Boruca by nie było. Byliby młodzi chłopcy. Stawiałbym na takich jak Wojtek Szczęsny
Od razu nasuwa się pytanie - jak człowiek, który nie widzi w kadrze Polski bramkarza wyróżniającego się w jednej z najlepszych lig na świecie, mógł być selekcjonerem reprezentacji naszego kraju?
 Bardzo mnie cieszy postawa trenera Fornalika, odciął się od tego co było wcześniej, zobaczył, że Boruc jest w świetnej formie i od razu wysłał mu powołanie. Tak to właśnie wyglądać. Wiadomo, że od zawsze na linii Boruc - Smuda było nie za ciekawie, ale "Franzowi" brakowało jednej rzeczy - nie potrafił oddzielić życia prywatnego, od tego co się działo na boisku. Myślę, że choćby Artur nie puścił żadnej bramki w 100 meczach pod rząd, został wybrany najlepszym bramkarzem na świecie i trafił do Barcelony,  i tak nie dostałby powołania do kadry.
 Boruc gra bardzo dobrze - nie dostałby powołania. Wawrzyniak był w całkiem dobrej formie - na Euro grał Boenish. Był aż nadmiar ludzi ze środka pola - Smuda ściąga kolejnego farbowanego lisa - Polańskiego. Taki właśnie był nasz wspaniały Franz.
 Swoją drogą, słabo rozpoczął on swoją karierę w Niemczech. Smuda i jego Jahn Regensburg dostali po dupie, 5-1 od Herthy Berlin.Cóż, zdarza się najlepszym, zobaczymy jak dalej będzie sobie radził w 2. Bundeslidze. Kto wie, może ma jakieś asy w rękawie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz